Andrzej Wajda zarzucił w niedzielę "biskupowi przemyskiemu" (jego nazwisko nie padło) okropną rzecz. Hierarcha miał powiedzieć, iż żałuje, że "jeżeli Pan Bóg musiał już ten samolot koniecznie zrzucić to nie mógł siódmego"
(...)
To prawda: żaden biskup przemyski czegoś takiego nie powiedział. Zrobił to przemyski prałat ks. Zbigniew Suchy w tamtejszej archikatedrze, dzień po katastrofie samolotu. Podczas mszy, której nota bene przewodniczył przemyski arcybiskup i przewodniczacy Konferencji Episkopatu, Józef Michalik. "To się mogło zdarzyć w środę [czyli 7 kwietnia, kiedy w Katyniu był premier Tusk - dop.]..." - dwukrotnie powtórzył prałat
To tekst p. Wiśniewskiej z GW. Sprzeciwia mu się R. Ziemkiewicz oskarżając Wyborczą o manipulację. Na tyle bezczelną, że artykuł ilustrowany jest plikiem dźwiękowym, w którym usłyszeć można, że takie słowa z ust prałata nie padają.
Ziemkiewiczowi z kolei manipulację zarzuca bloger o nicku "Jan Śniadecki", twierdząc, że GW ma rację.
O czym mówił więc pralat Suchy?
Mówiąc szczerze nie dziwi mnie, iż "Jan Śniadecki" nie przytacza cytatów z wypowiedzi prałata Suchego, podobnie jak nie robi tego GW.
Ogólnie prałat Suchy poświęca swoje kazanie dwóm kwestiom społecznym. Pierwsza z nich to wytłumaczenie wiernym dlaczego wydarzyła się tragedia smoleńska, druga to sprzeciw wobec fałszywego, jego zdaniem, pojednania.
Prałat zaczyna od omówienia biblijnej historii, gdy jeden ze wschodnich satrapów podbił m.in. naród żydowski i chiał wprowadzić w swoim państwie jednolita religię.
Sprzeciwil sie temu Matatiasz wraz ze swoimi synami. Prezydenta Kaczyńskiego i jego świtę ks. Suchy porównuje właśnie do Matatiasza, który trwał przy tradycji przodków. Jednocześnie wskazuje, że podobnie jak ongiś w Izraelu tak teraz w Polsce pojawili sie tacy, którzy zaczęli stawiać ołtarze obcym bogom. "To mogło się zdarzyć w środę" mówi ks Suchy, ale środowe przemówienie premiera sprawiło, że część liberalnych polityków i mediów, pada tu nazwisko Adama Michnika, zaczęło "sprzątać tropy pamięci katyńskiego lasu". Sytuację taką prałat porównał do sytuacji Żydów, którzy w niewoli babilońskiej byli przymuszani do chwalenia porywaczy sydońskimi pieśniami.
"To mogło się zdarzyć w środę" ale widocznie trzeba było nowej katyńskiej tragedii, zroszonej krwią najwierniejszych, takich jak Matatiasz i jego synowie, by pamieć o dawnych zbrodniach nie znikła, zastanawia się prałat Suchy
Tyle w kwestii wyjaśnienia tego co sie stało i dlaczego.
W kwestii fałszywego pojednania prałat Suchy mówi, że na razie nie ma pojednania, nastąpić moze ono wtedy gdy padna przeprosiny m.in. za słowa o "małym prezydencie" (Sikorski), o tym, że "potrzebna jest normalność" (Komorowski).
Słowa o żalu, że nie rozbił się samolot z premierem nie padają. Ich wmawianie prałatowi, jak robi to p. Wiśniewska z GW jest więc oczywistą manipulacją.
Czy prałat wolałby, aby katastrofa zdarzyła się w środę? Niczego takiego nie mówi. Niewątpliwie bliżej mu do strony prezydenckiej, jednak na tym właśnie polega manipulacja, że na podstawie ogólnych pogladów przypisuje się danej osobie konkretne zachowanie. Idąc tym tropem moglibyśmy na przykład stwierdzić, że p. Wiśniewska, w zwiazku z tym, że pracuje w GW cieszyła sie z tragedii 10 kwietnia, a w związku z tym, że krytykowała IPN to ciezy ją też śmierć prof. Kurtyki.
Dlaczego Gazeta dopuszcza sie takiej manipulacji?
Moim zdaniem wytłumaczenie jest następujące: Debata, której GW boi sie najbardziej, traktuje o tym, "kto jest lepszym patriota" (cyt. za G Miecugowem). Gazeta obawia sie tu obudzenia "demona dmowszczyzny". Prałat Suchy wyraźnie wskazuje, że sa w Polsce "Matatiasze", czyli zwolennicy opcji narodowościowo - niepodległościowej, mającej swoje korzenie w II RP oraz ci którzy "budują ołtarze obcym bogom", inaczej mówiąc politycy bardziej kosmopolityczni, narodowościowo indyferentni.
Słowa prałata Suchego komponują sie ze słowami wypowiedzianymi kiedyś przez J. Kaczyńskiego o "Polsce AKowskiej" i "tej drugiej", (dziś manipulowane jako Polska Akowska i pzpr-owska). O ile dziś Kaczyńskiego można już atakować za "dzielenie Polaków", to kilka dni po 10 kwietnia nikt nie przyjąłby ze zrozumieniem tego typu źachnięć. W związku z tym wymyślony został zarzut o chęci rozbicia sie samolotu premiera, bo choć prałat tak nie powiedział, to przecież mógł podobnie myśleć.
Zauważmy też, że w kazaniu to właśnie media rodzaju GW obarczone zostały metafizyczną odpowiedzialnością za tragedię.
Sama sprawa katyńska, jest zresztą dosyć ciekawą kwestią różnicującą między dwoma, istniejącymi wszak w Polsce, choćby nie wiem jak zakłamywać, obozami. O ile bowiem dla obozu indyferentnego stanowi ona najprawdopodobniej po prostu kartę do gry (w zależności od okoliczności raz blotkę raz figurę), to dla niepodległościowego stanowić będzie ona jedno z imponderabiliów.